„Melodia Litny” Łukasz Jabłoński (recenzja)
To pierwszy tom serii pod tytułem „Rozdroża ciernistego szlaku”. To idealna propozycja dla fanów fantasy i science fiction.
Wilczy kieł dla morderców, byczy róg dla gwałtowników, wężowy język dla stręczycieli – magiczne tatuaże piętnujące zbrodniarzy wszelkiej maści.
Wkraczającym na rozdroża cienistego szlaku nie dane jest rozkoszować się sielankową aurą czy towarzystwem śmiałków bez skazy. To przede wszystkim kręgi napiętnowanych morderców, rabowników czy nierządnic. Łgarstwa, spiski i walka o wpływy – oto codzienność Bastionu.
Tam właśnie trafisz wespół z przywódcą osady, Thoregarem, oraz młodym banitą Malbo. Ostatni z wyklętych zapewne nieraz zająknie się na temat nieodległych czasów, gdy był jeszcze cesarzem Dwóch Oceanów.
Pomysł na fabułę książki jest dobry, ale nie jest niczym nowym. Podobne pozycje już były. Nie oznacza jednak, że nowych rzeczy tu nie znajdziemy. Są i na szczęście dla książki.
Ciekawym i oryginalnym zabiegiem jest przeplatanie większych treści fabuły przysłowiami i cytatami z ksiąg, które istnieją gdzieś w wykreowanym świecie. Ponadto poznajemy też myśli bohaterów. Są ode zaznaczone kursywą.
Niestety w czytaniu może przeszkadzać język książki. Autor bardzo przyłożył się do niego, ale ilość anachronizmów jest tak wielka, że czasem zakłóca płynne czytanie i rozumienie tekstu. Jednak warto zaznaczyć, że „Melodia Litny” jest debiutem Jabłońskiego. Mam nadzieję, że z kolejnymi tomami autor doszlifuje swój warsztat. Potencjał jest spory.