Natalia Nowak – Lewandowska „Miasteczko” (recenzja)
Przenosimy się do małego miasteczka, ale z akcentem wielkopolskim. Za chwilę wyjaśnię dlaczego. A mowa o książce pod tytułem „Miasteczko” Natalii Nowak – Lewandowskiej.
Nauczycielka,
Monika Romanowska, po kilku latach spędzonych w stolicy wraca do
rodzinnego Doruchowa. Ma nadzieję odnaleźć tu utracony spokój.
Zamiast tego wplątuje się w zakazany romans. W tym samym czasie
miasteczkiem wstrząsa sprawa śmierci licealisty, który umiera w
tajemniczych okolicznościach. Rozpoczyna się śledztwo. Ktoś z
mieszkańców małego miasteczka nie jest tym, za kogo się podaje, a
tajemnice z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć.
Liceum,
niepokorni uczniowie, nauczycielka, zakazana miłość i zbrodnia –
to wszystko w wyjątkowej powieści, która łączy elementy
obyczajowe i psychologiczne.
Czy
wydarzenia z dawnych lat pomogą w rozwiązaniu zagadki? Czy zakazana
miłość wbrew wszelkim zasadom ma jakąkolwiek przyszłość?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie oczywiście w książce. A oto jej fragmenty.
Bez wątpienia tempo książki i dozowanie emocji to wielka zaleta tej powieści. Autorka doskonale wycyrklowała gdzie wstawić mocniejsze akcenty, a gdzie tylko delikatnie podgrzać atmosferę.
Choć główną bohaterką jest młoda nauczycielka, to sporo miejsca zajmują uczniowie liceum. Szczególnie jeden, o imieniu Michał. Świetny uczeń i utalentowany sportowiec. Chłopak, który ma jasno określony cel i zamierza go zrealizować. To on w głównej mierze przyczyni się do problemu Moniki. Jednak to ona nie będzie potrafiła temu zaradzić. Ta dwójka ma się ku sobie. Niestety jest tylko jedna, ale bardzo ważna przeszkoda. Ona jest jego nauczycielką i na dodatek wychowawcą jego klasy. To uczucie z góry spisane jest na niepowodzenie, a przy tym wielki skandal. Nie zapominajmy, że to małe miasteczko. A w takiej miejscowości plotki mnożą się na potęgę. Wiem, trochę stereotypowe myślenie, ale nie jest dalekie od fabuły. Z resztą trochę tych stereotypów w książce się znalazło. Jak choćby stary kawaler musi być zaniedbany czy bogata dziewczyna z dostępem do władzy musi być rozpieszczona i butna.
Jest też śmierć jednego z uczniów. Trochę trudno było mi uwierzyć w jego nagłą śmierć. Choć na chorobach serca się nie znam, to opis wydał mi się mało przekonujący. Nie mówię tu o tym, by zagłębiać się meandry medycyny, ale jakoś tak „bum” i po wszystkim. Drugim elementem, który mnie nie przekonał było zachowanie komendanta policji. Jego sposób bycia raczej przeczył dużemu doświadczeniu i wyszkoleniu. Można być pozbawionym empatii, ale chyba nie aż tak głupim i nonszalanckim jak ten policjant.
Miałem jeszcze wyjaśnić co powieść „Miasteczko” wspólnego z Wielkopolską. Otóż Doruchowo, czyli miasteczko, w którym dzieje się akcja, znajduje się w Wielkopolsce. Znajduje pod względem geografii, bo autorka w swojej powieści przeniosła je do województwa łódzkiego. Jak przyznaje na końcu książki Natalia Nowak – Lewandowska „Początkowo miejscowość, w której miała rozgrywać się akcja książki, miała być fikcyjna. To się zmieniło, kiedy pojechałam na spotkanie autorskie do biblioteki w Doruchowie (woj. wielkopolskie). Uczestniczki spotkania wspomniały o klątwie czarownic, jaka ponoć ciąży nad wioską. Opowieść zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam moje miasteczko umieścić właśnie w Doruchowie, choć topograficznie przenieść je blisko Łodzi oraz zwiększyć jego powierzchnię”.
Nic więcej o powieści powiedzieć nie mogę, bo zdradziłbym to, co powinien odkryć każdy czytelnik sam. Choć finał jest zaskakujący – tyle na koniec.