Wojciech Wójcik „Jezioro pełne łez” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

Wakacyjną sielankę w ośrodku wypoczynkowym na Mazurach przerywa brutalne morderstwo. To jednak dopiero początek niebezpiecznej gry, której korzenie sięgają serii tragicznych wydarzeń sprzed lat.

Marcin pięć lat wcześniej w przypadkowej bójce zabił człowieka. Po odbyciu kary wrócił w rodzinne strony i teraz uświadamia sobie, że ktoś chce go wrobić w nowe morderstwo. Jeszcze bardziej przerażające jest jednak to, jak zachowują się ludzie wokół niego – zarówno ci, za którymi tak tęsknił, jak i ci, których obecnie poznał, pracując w ośrodku. Beztroskie z pozoru miejsce skrywa sekrety tak mroczne, że wszystko inne wydaje się przy nich jedynie dziecinną igraszką.

Droga do prawdy jest kręta i wyboista. A na jej końcu znajduje się jezioro.

To zdecydowanie książka dla fanów thrillerów, książek sensacyjnych i kryminałów. Wójcik świetnie prowadzi opowieść. Fabuła jest spójna, a każda kolejna strona przynosi więcej emocji. Choć są one wyważone. Kiedy trzeba napięcie narasta, by po chwili opaść, jednak przez cały czas jest ono wyczuwalne. Świetnie udało się ująć autorowi klimat wakacji i małej wsi. Dzięki temu w bardzo prosty sposób, bez wysiłku możemy przenieśc się do miejsca, w którym dzieje się akcja książki.

To będzie miła lektura, choć emocji i napięcia nie zabraknie.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz