Remigiusz Mróz „Umorzenie” (recenzja)
Idealna
rodzina. Szczęśliwe małżeństwo, kochająca żona i oddany mąż,
dla którego dwójka dzieci jest całym światem. Wydawało się, że
nic nie zakłóci idylli, którą cieszyli się Skalscy. Do czasu.
Pewnej nocy sąsiedzi słyszą krzyki dochodzące z domu, a kiedy
policjanci zjawiają się na miejscu, odnajdują bestialsko
zamordowanych matkę z dziećmi. Jedyny trop wiedzie do głowy
rodziny, mimo że mężczyzna nigdy nie podniósł ręki na
bliskich.
Dlaczego
zabił? Co takiego sprawiło, że z idealnego męża zmienił się w
potwora?
Joanna
Chyłka ma świadomość, że ze względu na stan zdrowia, każda
sprawa może okazać się tą ostatnią. Decyduje się bronić
oskarżonego, mimo że ten od razu przyznaje się do popełnienia
okrutnej zbrodni. Sprawa wydaje się z góry przegrana, gdyby nie
jeden, istotny fakt – sprawca ma żelazne alibi, które przeczy
jego winie. Sam jednak twierdzi, że zostało ono sfabrykowane.
Bez wątpienia poczynania mecenas Joanny Chyłki znów spowodują, że poczujecie delikatne podniecenie. To kolejna ciekawa sprawa, którą zajmie się mecenaska, a los nie będzie dla niej łaskawy. Ponownie może liczyć na mnóstwo rzucanych kłód pod nogi i przeciwności.
Na dodatek, w tej części pojawiają się bohaterowie z innej książki Remigiusza Mroza, a mianowicie z „Hasztagu”. To jeszcze nie wszystko. Autor właściwie tutaj rozwiązuje historię ze wspomnianej książki. Zabieg całkiem ciekawy.
W „Umorzeniu” Chyłka podejmie również ważną decyzję w kwestii swojego związku z Kordianem Oryńskim. Oczywiście wszystko postanowi sama, a on nie będzie wtajemniczony w jej plan. Mam wrażenie, że w tej części prawniczka poświęca mu zdecydowanie więcej uwagi niż w poprzednich tomach. Być może Mróz postanowił tym razem nieco bardziej skupić się na relacjach tej dwójki.