Adam Silvera „Nasz ostatni dzień” (recenzja)
Już jakiś czas temu odkryłem, że na polskim rynku wydawniczym pojawia się sporo dobrych książek dla młodzieży. A twórczości Adama Silvery stałem się fanem. Teraz przyszedł czas na trzecią książkę, która wyszła spod pióra tego młodego, zdolnego pisarza. Mowa o „Nasz ostatni dzień”.
Piątego
września, krótko po północy, Mateo Torrez i Rufus Emeterio
otrzymują wiadomość telefoniczną: dzisiaj bezpowrotnie odejdą z
tego świata. Mogą jednak odpowiednio przygotować się na
nadchodzącą śmierć. Są dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, lecz
z różnych powodów każdy szuka nowej bratniej duszy na czas
swojego Dnia Ostatecznego. Dzięki aplikacji Ostatni Przyjaciel Rufus
i Mateo spotykają się, by przeżyć swoją pożegnalną wielką
przygodę – niezapomniany dzień, który na zawsze zmieni życie
ich obu.
W
swojej ponurej i jednocześnie napełniającej nadzieją powieści
Adam Silvera przypomina nam, że nie istnieje życie bez śmierci i
miłość bez straty.
To, co trzeba przyznać autorowi to świetny pomysł na umieszczenie bohaterów w akcji. Historia jest tak abstrakcyjna, a jednocześnie realistyczna, że można w nią uwierzyć. Jednocześnie ta przedstawiona w książce rzeczywistość jest bezlitosna i strasznie smutna. Trudno siebie postawić w miejscu, w którym są bohaterowie. Nie ze względu na małą wyobraźnię, ale sam fakt, że możemy dowiedzieć się od kogoś obcego, że dziś umrzemy i nie ma od tego odwrotu. Skłania to też nas do refleksji, czy chcielibyśmy poznać datę naszej śmierci? Czy chcielibyśmy by taka instytucja istniała? Czy przyniosłaby ona nam więcej bólu czy ukojenia?
Bez wątpienia opowieść jest pełna bólu, ale i naszpikowana wartościami. Od przyjaźni, poprzez szacunek do rodziny (nawet tej, która nie jest tą biologiczną), opiekuńczość względem bliskich osób, troskę o innych, po bezwarunkową miłość. Autor pokazuje co dla bohaterów jest ważne i na czym im zależy w życiu, które skończy się w ciągu 24 godzin. Skupiają się oni na najważniejszych sprawach i ludziach, z którymi są blisko związani.
Silvera w swojej książce pokazuje również pragnienie zrozumienia. Dlatego właśnie postała specjalna aplikacja pod tytułem „Ostatni Przyjaciel”. Dzięki niej tak zwani „Zgonersi” mogą się nawzajem wspierać i szukać w drugiej osobie zrozumienia swojej sytuacji.
Bohaterowie „Naszego ostatniego dnia” są uniwersalni, choć nie zabrakło im też wyjątkowości. W każdej z wielowarstwowych postaci znajdziemy cześć kogoś, kogo znamy. Być może nawet siebie, kiedy uświadomimy sobie co straciliśmy lub co udało nam się zachować. Autor ponownie porusza tematy związane z samoakceptacją. Szczególnie, kiedy zestawia to z oczekiwaniami i opiniami innych ludzi. Pokazuje, że możemy stać się zakładnikami tych oczekiwań, których być może nigdy nie będziemy w stanie spełnić. A w tej pułapce można żyć latami, aż do śmierci.
Historia opowiedziana przez Adama Silverę jest poruszająca m.in. również przez to, że śmierć dotyka nastolatków. Ich życie kończy się przedwcześnie. Pokazuje ulotność naszej obecności na tym świecie. Choć może sposób jest trochę banalny, ale na pewno dobitny.
Moim zdaniem książka zdecydowanie powinna trafić do rąk młodzieży. Nie tylko przez wartości jakie niesie, ale również przez to, że pokazuje świat takim, jaki jest. Choć wymyślony, ale z drugiej strony bardzo prawdziwy. Nie czarno-biały, ale kolorowy. Nie nieograniczony, ale z wyznaczonym terminem ważności.