Natalia Sońska „Listy (nie)miłosne” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

Była z nim naprawdę szczęśliwa. Planowali wspólnie przyszłość, mieli nawet spisaną listę rzeczy, które chcą zrobić razem.

Jednak on odszedł, zostawiając tylko list. I rozpacz, którą ona jeszcze długo będzie nosić w sercu.

Czy ktoś, kto od zawsze na nią czeka i jest gotów zrobić dla niej wszystko, dostanie swoją szansę? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie oczywiście w książce.

Tym razem zacznę od okładki. Niby się po niej nie ocenia książki, ale wyjątkowo jest urocza. Taka słodka, cukierkowa, nie za wiele zdradzająca co można znaleźć w środku.

A w środku…. No właśnie. Głowna bohaterka Zosia pisze miłosne listy po rozstaniu z Igorem. Owe listy pokazują jak zmienia się uczucie z biegiem czasu. Szczególnie ta nieszczęśliwa miłość, która jest tematem książki. Najpierw jak każdy z nas wie mnóstwo jest bólu i nieszczęścia, a później tęsknota gdzieś ulatuje i spojrzenie na uczucie ewaluuje.

Jak to bywa u Natalii Sońskiej lektura wciąga bardzo szybko. Autorka świetnie buduje napięcie, odpowiednio je dozuje, ale jednocześnie pozostawia też miejsce na chwilę oddechu. Łatwo czytelnikowi identyfikować się z bohaterami, gdyż przeżywają oni bardzo uniwersalne wydarzenia, które jak nie każdy, to większość przeżyła.

Książka została zaprezentowana w audycji: 13 stycznia

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz