Małgorzata Rogala: „Moje kryminały wyłaniają się z chaosu” (wywiad)
Rozmowa z Małgorzatą Rogalą, autorką popularnych kryminałów, m.in. „Ważki” i „Dobrej matki”
Jak to się stało, że z pisania literatury obyczajowej dla kobiet przerzuciła się pani na pisanie kryminałów?
Zadebiutowałam w 2012 roku powieścią obyczajową, którą napisałam na konkurs literacki. Jest to romantyczna historia ze szczęśliwym zakończeniem, która wciąż cieszy się powodzeniem u czytelniczek. Później zaczęła się moja przygoda z kryminałem, poprzedzona udziałem w kursie pisania powieści kryminalnych. Wygrałam w konkursie zniżkę w opłacie za ten kurs i uznałam, że to znak. Na kursie stworzyłam fabułę swojej drugiej książki (pierwszej kryminalnej) i przy okazji zrozumiałam, że konstruowanie planów, konspektów, to nie moja bajka.
Pisanie to pani hobby, pasja czy już bardziej sposób na życie?
Pisanie jest moją pasją i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości stanie się także sposobem na życie. Na razie staram się godzić pisarską pasję z pracą zawodową na etacie, co nie jest łatwe i wymaga dokonywania wyborów, rezygnacji z wolnego czasu i wstawania o wschodzie słońca.
Pani poprzednia książka – „Dobra matka” – jest nominowana do Nagrody dla Najlepszej Polskiej Miejskiej Powieści Kryminalnej. Spodziewała się pani takiego wyróżnienia i tego, że pani kryminały zostaną tak dobrze przyjęte?
Nominacja była dla mnie wielkim zaskoczeniem, nie spodziewałam się wyróżnienia, chociaż miałam nadzieję, że „Dobra matka” zostanie dostrzeżona przez jury. Cieszę się, że moje kryminały są dobrze przyjmowane przez czytelników. Czy się spodziewałam? Cóż, wydaje mi się, że tego nigdy się nie wie. Autor tworzy dla czytelników, bez nich nie istnieje, dlatego staram się pisać najlepiej jak potrafię, pracować nad warsztatem, tworzyć ciekawe fabuły i dostarczać emocji.
Niedawno ukazała się pani kolejna książka – „Ważka”. Tym razem symbolicznym elementem, wokół którego rozgrywa się akcja jest stara, tajemnicza broszka, ale – jak na dobry kryminał przystało – nie brakuje też morderstw. Ginie nie tylko koleżanka głównej bohaterki – starszej aspirant Agaty Górskiej – ale i dziennikarz, który w pracy nie cofał się przed niczym, by wytropić i opisać jakąś sensację. Skąd czerpie Pani inspiracje na swoje książki?
Motyw broszki w kształcie ważki pojawia się już w „Dobrej matce” i ma swoją kontynuację w „Ważce”, a jego obecność to efekt mojej wieloletniej fascynacji wzornictwem secesyjnym, biżuterią René Lalique’a, mistrza techniki plique-à-jour. Jednak w większości przypadków inspirację czerpię nie tyle ze swoich fascynacji, co po prostu z życia. Słucham, obserwuję, wczuwam się. Czasem wystarcza rozmowa, czyjaś opowieść, niekiedy jedno zdanie lub zaobserwowana sytuacja. Interesuje mnie też tło społeczne, od niego zaczynam. Człowiek jest istotą społeczną, żyje wśród ludzi, nawiązuje z nimi relacje. Porusza się w obrębie określonego systemu ekonomicznego i prawnego, doświadcza różnych sytuacji, także trudnych, z którymi próbuje sobie radzić. Gdy poruszy mnie jakaś kwestia społeczna, zastanawiam się: „Co by było, gdyby…” Wybieram tematy, które mnie „uwierają”: zawodny system prawny, kwestia prywatności w internecie, agresywne dziennikarstwo, internetowa mowa nienawiści, czy – jak ostatnio – rynek pracy.
Wielu autorów bardzo zżywa się ze swoimi bohaterami, czuje do nich sentyment, przywiązanie, pozwala im na kartach książki niejako żyć własnym życiem. Jak to jest w pani przypadku?
Moi bohaterowie w dużej mierze kreują się sami, nie przygotowuję dla nich z góry określonej listy cech i zachowań. Często przychodzą nagle, znikąd, i zaczynają się szarogęsić. Na przykład Agata Górska pojawiła się, gdy mój syn opowiedział mi historię o zatrzaśniętych drzwiach. Słuchając opowieści i zaśmiewając się do łez, zobaczyłam oczami wyobraźni wysoką blondynkę, która z nożem w ręku przebiega na bosaka przez ulicę (ta scena jest opisana w „Zapłacie”, która jest pierwszą częścią cyklu o Górskiej i Tomczyku). Można powiedzieć, że Agata włączyła tę przygodę do swojego życiorysu, podobnie jak przywłaszczyła sobie historię dzieciństwa (zamierzałam obdarzyć nią kogoś innego). Agata również zdecydowała, że jej związek z Michałem (w „Dobrej matce”) potoczył się tak, a nie inaczej, chociaż robiłam wszystko, żeby temu zapobiec. Z kolei w „Zastrzyku śmierci”, który ukaże się w październiku 2017, ponownie spotkamy się z najmłodszą siostrą Sławka Tomczyka, partnera Górskiej. Kinga, która pojawia się w dwóch epizodach w „Ważce”, postanowiła mieć swój „pełnometrażowy” wątek w następnej części cyklu. I tak jest w większości wypadków – bohaterowie przychodzą i próbują mi dyktować, jak ma przebiegać ich historia.
Czyli pracuje już pani nad kolejną książką…
W chwili, gdy rozmawiamy, „Zastrzyk śmierci”, kolejna część perypetii Agaty Górskiej i Sławka Tomczyka, jest już u wydawcy (Czwarta Strona), a ja myślę o nowej fabule. Na szczęście moja redaktor prowadząca nie domaga się ode mnie konspektu, ponieważ – jak wspominałam wcześniej – pisanie planu zabiłoby we mnie radość z pisania. Zmieniam koncepcję co dwa dni i czekam, aż z chaosu, który wypełnia moją głowę, wyłoni się kształt. Tak jest za każdym razem, gdy pracuję nad nową fabułą. Gdy czytam później w recenzjach sformułowania typu „misterna robota”, zastanawiam się, czy to na pewno o mojej książce, a jeśli tak, jak to możliwe, że z tego kłębowiska myśli powstało coś misternego.
Zobacz również: Małgorzata Rogala „Ważka” (recenzja)
źródło: materiały prasowe