Holly Robinson „Hotel nad zatoką” (recenzja)
Jest to powieść o kobietach i dla kobiet. Mówiąca o trzech siostrach, o ich życiu, wyborach, rozczarowaniach czy relacjach rodzinnych. Szczególnie te ostatnie potwierdzają zasadę, że nie zawsze jest tak pięknie jak byśmy sobie tego życzyli.
Rodzinne więzy łączą nas na zawsze – bez względu na to, jak daleko próbujemy od nich uciec…
Trzy siostry Bradford znane są z urody, pięknych głosów, legendarnych przodków i eleganckiej matki, która od dnia, kiedy zniknął jej mąż, samotnie prowadzi stary Hotel nad Zatoką Szaleńców.
Najstarsza została i stworzyła sobie z pozoru idealne życie: wyszła za mąż, urodziła dziecko i pomaga matce prowadzić hotel. Dwie młodsze uciekły, by spełniać marzenia. Po serii kiepskich decyzji obie muszą wrócić do domu, stawiając czoło krytycznej matce i najstarszej siostrze. Wszystkie postanawiają urządzić przyjęcie urodzinowe dla matki, z trudem starając się utrzymać w tajemnicy fikcję, które z taką pieczołowitością tworzyły. Ale kiedy otwierają się stare bolesne rany i wychodzą na jaw rodzinne sekrety, siostrzane więzi zostają wystawione na ciężką próbę.
Kameralne, szczere spojrzenie na siostrzeństwo, pełne ciepła i humoru. Fascynująca historia o rodzinie: o tym, co ją potrafi rozbić, ale przede wszystkim o miłości, która cementuje jak nic innego.
Autorka bardzo starannie stara się przedstawić świat każdej z postaci. Stąd też narracja prowadzona jest z perspektywy różnych bohaterów. Dzięki temu są oni nam bliżsi i możemy ich bardziej poznać. To bogactwo wątków i postaci było w pewien sposób niebezpieczne i mogło zakończyć się wielką klapą, jednak Robinson udało się stworzyć ciekawą propozycję i można powiedzieć, że bardzo udaną.
Niewątpliwie to kobiety są podstawą i głównym tematem tej powieści. Bohaterki zostały przedstawione w sposób ciekawszy, pełniejszy, bardziej rozbudowany. Mężczyźni są raczej dodatkiem, jakby uzupełnieniem stworzonego przez Robinson świata. Niestety są oni przedstawieni raczej negatywnie, jako ci, którzy porzucają swoje żony, jako łachudry, niewierni i niegodni zaufania. Z drugiej jednak strony są też ci wyidealizowani.
Jest kilka wątków, które w pewnym momencie książki zostają rozwiązane inaczej niż moglibyśmy sobie to wyobrazić. Autorka poszła bardziej stronę amerykańskich historii rodem z Hollywood. Być może nie chciała dołować swoich czytelniczek, a dać im sporo pozytywnych bodźców. Z jednej strony jest to zarzut, ale z drugie może być zaletą. Zależy jakie gusta ma czytelnik, jednak dla mnie raczej byłby to zarzut.
Przede wszystkim „Hotel nad zatoką” jest powieścią o relacjach rodzinnych na różnych płaszczyznach. Znajdziecie tu relacje pomiędzy matką a córką, trudne relacje pomiędzy rodzeństwem, ale nie zabraknie też o sile więzi czy ich wartości. To też poniekąd przekonywanie nas, ze nawet trudne relacje z bliskimi nam osobami są bardzo wartościowe, są potrzebne i mogą dopełnić nasze życie.
Na koniec dodam, że powieść czyta się naprawdę bardzo szybko. Zdaję sobie sprawę, że możecie ją nie tylko polubić, ale może Was urzec.