Łukasz Henel „Demon” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

To książka, która wciągnie Was w fabułę już od pierwszych stron. Mroczne siły, nie dają za wygraną i chcą przejąć władanie nad światem. Potrzebują do tego jednak człowieka.

Jan Piołun, cierpiący na nieuleczalną chorobę chirurg z Poznania wyjeżdża w Góry Sowie do cieszącego się złą sławą schroniska na Wilczycy. Nie zdaje sobie sprawy, że jego przyjazd wywoła lawinę dramatycznych zdarzeń oraz przebudzi nadnaturalne siły. Tymczasem w okolicy dochodzi do makabrycznych zbrodni oraz tajemniczych zdarzeń. Policjant Dominik Lamberg coraz wyraźniej dostrzega paranormalny kontekst sprawy i wespół z miejscowym góralem rozpoczyna prywatne śledztwo. Czy uda się rozwikłać sekret schroniska na Wilczycy i powstrzymać zło?

Demon” rozpoczyna się mocnym akcentem, mordem w kościele tzw. „rzeziom niewiniątek”. Przez to czytelnik bardzo szybko wchodzi w fabułę i zatraca się w niej bez reszty. Henel doskonale wie, że w taki sposób zainteresuje nas w mgnieniu oka historią. Jednak jak dla mnie, po tym wielkim wybuchu na długi czas sytuacja się uspokaja, nawet przez dłuższą chwilę można byłoby powiedzieć, że w fabule wieje nudą. Wątki, które mogą nas pobudzić są krótkie, choć w jakiś sposób pokazują nam część tego, z czym będziemy mieli do czynienia w dalszej części lektury.

Nie ulega wątpliwości fakt, że autor przyłożył się do stworzenia poszczególnych postaci i otaczającego ich świata. W książce możemy odnaleźć sporo szczegółów, które składają się później w jedną całość. Dodatkowo watro docenić to, że Łukasz Henel stworzył kilka światów i kilka historii. Aby mogła powstać współczesna historia trzeba było wymyślić te z przeszłości lub wykorzystać okultyzm, lokalne legendy, które będą wpływały na główną fabułę.

Na koniec dodam jeszcze, że sceptycznie podchodziłem do tego ghost story. Kolejna książka o duchach, na dodatek akcja dzieje się w Wałbrzychu i okolicach. Od razu przyszło mi na myśl, że będzie to związane ze złotym pociągiem. Na szczęście mile zostałem zaskoczony. Choć przez cały czas nie miałem gęsiej skórki na ciele, to jednak przez zdecydowanie większą część lektury można było ją u mnie dostrzec.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz