Dominika Rosik „Projekt Królowa” (recenzja)
Osiem osób budzi się podziemiach szpitala psychiatrycznego. Różnią się od siebie wiekiem, charakterem czy wykonywanym zawodem. Nikt nie pamięta co wydarzyło się poprzedniej nocy. Tak, jakby ktoś wykasował z ich pamięci ostatnie 24 godziny. Jedynym co ich łączy to fakt, że znaleźli się w projekcie prowadzonym przez psychiatrę, doktora Stone’a. Będą musieli na sobie polegać, współpracować i sobie zaufać, by wygrać. Tylko czy w tej grze znajdzie się miejsce na wyższe uczucia takie jak przyjaźń czy miłość? Czy mimo że każde z nich ukrywa wiele sekretów będą w stanie zaufać współtowarzyszom? Tym bardziej, gdy okazuje się, że ceną w grze jest ich życie.
Przyznam szczerze, że książka sprawiła mi pewien problem. Nie wiem dlaczego ale targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony ilość szczegółów trochę mnie przytłoczyła. To co działo się w Sali Arcymistrzów czy Ogrodzie Zimowym było tak szczegółowo opisane, że można było się poczuć, jak dziewiąty bohater powieści. Z drugiej jednak strony ciężko było się oderwać od lektury. Rosik tak dobrze prowadzi historię, że chce się czytać dalej, śledzić posunięcia bohaterów, poznać ich bardziej. To ostatnie nie jest proste, bo niby mamy przedstawioną historię ich oczami, czytamy o ich przemyśleniach, analizach i wyciągniętych wnioskach, to pytanie, które się nasuwa „czy możemy im zaufać, a jeżeli tak to w jakim stopniu”. Nie wiemy przecież, czy w ten sposób Emily czy Alexander nie chcą odwrócić naszej uwagi od czegoś ważnego.
Trzeba przyznać, że „Projekt królowa” to powieść, która nie tylko wpływa na bohaterów ale uruchamia też emocje u czytelników. Z jednej strony współczucie, z drugiej radość, a pośrodku tego złość. Charaktery postaci nie są nam obojętne. Tacy jak Katia mogą być trudni do polubienia. Przeciwnie jest z Emily czy Brittą. Ciekawym zabiegiem jest to, że Dominika Rosik nie pozwala nam zajrzeć w głąb niektórych bohaterów. Jakby wyznaczyła tych głównych, oczami których przyglądamy się sytuacji w podziemiach szpitala psychiatrycznego. Być może jest to też sposób na to, byśmy do samego końca nie zorientowali się w grze, a poznanie perspektywy Katii czy Britty może nam wiele zdradzić.
Dodam jeszcze, że zakończenie nie jest oczywiste i zostawia autorce spore pole do kontynuacji powieści. Zdradzę tylko, że bohaterowie nie są jeszcze wolni i przebywają na terenie doktora Stone’a.