Remigiusz Mróz „Nieodgadniona” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

W zeszłym tygodniu zaprezentowałem Wam w audycji obszerne fragmenty książki Remigiusza Mroza pod tytułem „Nieodgadniona”. Jest to kontynuacja dobrze przyjętej „Nieodnalezionej”, którą zachwalałem i wskazywałem ważne dla nas, mieszkańców Pałuk elementy takie jak m.in. to, że część fabuły dzieje się właśnie na Pałukach. W Biskupinie czy Żninie. W drugiej części wracamy do głównych bohaterów, bo ich losy znów się skrzyżują.

Rok po ucieczce od męża Kasandra Reimann prowadzi spokojne, ustatkowane życie za granicą. Jest przekonana, że udało jej się zostawić wszystko za sobą – także konsekwencje tego, co zrobiła, by ratować siebie i dziecko. Do czasu. Pewnego dnia jej syn nie wraca do domu po wizycie u kolegi, a jedyny ślad prowadzi do Opola.

Zrozpaczona matka zrobi wszystko, by odnaleźć dziecko, nawet jeśli będzie oznaczało to ponowne spotkanie z człowiekiem, którego życie zniszczyła.

Damian Werner tymczasem wprowadza się do nowego mieszkania, wciąż starając się zapomnieć o wszystkim, co spotkało go rok temu. Przeglądając jednak rzeczy zostawione przez poprzedniego właściciela, trafia na starą kasetę VHS, która rzuca nowe światło na jego przeszłość…

Trzeba przyznać, że „Nieodgadniona” jest jeszcze bardziej napakowana wątkami niż jej poprzedniczka. Mróz zastosował tu swój znany trick, że musi być bogato. I tak w rzeczy samej jest. To co się dzieje w fabule powoduje, że trudno się od niej oderwać, a zwroty akcji powalają.

Dwutorowa narracja jest niewątpliwą zaletą tej pozycji. Dzięki niej mamy szerszy obraz sytuacji, dowiadujemy się znacznie więcej o różnych jej aspektach i zdobywamy informacje z dwóch źródeł naprzemiennie, zanim do nich zdążą dotrzeć Kasandra czy Damian. Częściowo padają też odpowiedzi na pytania, które rodziły się po przeczytaniu pierwszej części.

Warto też zaznaczyć, że Mróz wprowadził do fabuły nowe tematy jak wiara, homoseksualizm czy pedofilia księży. Niestety z drugiej strony główny temat, który napędzał „Nieodnalezioną” został sprowadzony do minimum, ledwo jakiś zdawkowych wspomnień Kasandry. Drugim minusem jest to, że nadal nie otrzymujemy konkretnych odpowiedzi, bo książka kończy się w taki sposób, że czuje się te niedopowiedzenia. Jeszcze w słowie końcowym autor sugeruje, że jedno z bohaterów kłamało, a przypomnijmy, że tylko dwójka jest narratorami. Zatem jeden z narratorów nas przez cały czas mógł okłamywać.

Niemniej jednak muszę przyznać, że do twórczości Remigiusza Mroza mam słabość, a właściwie do serii o Chyłce, a zarówno „Nieodnaleziona”, jak i „Nieodgadniona” bardzo przypadły mi do gustu. Dlatego też mogę być trochę nieobiektywny, choć skrytykować autora również potrafię, czego przykładem może być moja recenzja „Czarnej Madonny”, która moim zdaniem jest najgorszą książką Mroza i wyraziłem to jakiś czas temu. Recenzję „Czarnej Madonny” znajdziecie TUTAJ.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz