Adam Silvera „Raczej szczęśliwy niż nie” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

Co prawda debiutancka powieść Adama Silvery pt.: „Raczej szczęśliwy niż nie” została w Polsce wydana w zeszłym roku, to dopiero niedawno trafiła w moje ręce dzięki uprzejmości Karola z wydawnictwa Czwarta Strona. Jestem za to bardzo wdzięczny.

Zacznijmy jednak od opisu fabuły:

Po samobójstwie ojca szesnastoletni Aaron Soto nie może się pozbierać i znaleźć szczęścia. Dzięki pomocy swojej dziewczyny Genevieve i zapracowanej matki powoli wraca do siebie. Jednak smutek i blizna na nadgarstku nie dają mu zapomnieć o przeszłości.

Kiedy Genevieve wyjeżdża na kilka tygodni, Aaron spędza ten czas z nowym znajomym. Thomas ma projektor filmowy i nie przejmuje się tym, że Aaron kocha książki fantasy. Jednak ich szczęście nie wszystkim się podoba. Nie mogąc zerwać z Thomasem Aaron zwraca się o pomoc do Instytutu Leteo, chociaż oznacza to, że zapomni, kim naprawdę jest.

Przede wszystkim warto podkreślić, że ilość doświadczeń i emocji, jakie przekazuje autor w książce jest ogromna. Główny bohater, to z jednej strony normalny chłopak z sąsiedztwa, z którym można miło spędzić czas na podwórku itp. , jednak z drugiej trochę zagubiony, poszukujący swojej tożsamości, nie do końca radzący sobie z tym, co go spotkało. Niestety jego historia pokazuje też to, że czasem najbliżsi są dla nas wielkim wsparciem, ale nie do końca to widzimy, szukając akceptacji u innych. Aaron na początku wydaje się jakby za bardzo dziecinny jak na swój wiek, jednak z czasem staje się bardziej dojrzały.

Ważnym aspektem, który pojawia się w książce jest „zapomnienie”. Na samym początku już dowiadujemy się o istnieniu Instytutu Leteo, który pomaga w zapomnieniu o trudnych wydarzenia z życia.

Mnie osobiście przejęło wiele wniosków, jakie pojawiają się wśród bohaterów. Sama historia jest poruszająca, ale czasem jedno ze zdań, jedna z myśli chłopaka, może oddać znaczenie np. jakiegoś zjawiska. Nie chcę wskazywać konkretów, by nie zdradzać za bardzo szczegółów tej powieści. Na dodatek godna pochwały jest postawa dwójki bohaterów, dziewczyny Aarona i jego przyjaciela Thomasa. Są z nim w każdej sytuacji, w złych i dobrych chwilach. Może na nich liczyć, choć najpierw musi też sobie niektóre rzeczy ułożyć w głowie.

„Raczej szczęśliwy niż nie” na początku może nieco sugerować czytelnikowi, że autor pójdzie znanym schematem. Jednak w pewnym momencie następuje taki zwrot akcji, że jest się pod wrażeniem. I to nie jest zagranie typu „autor nie wiedział co zrobić, więc wprowadził zamęt”. To było bardzo przemyślane założenie, które powoduje, że czytelnikowi brakuje tchu.

Jeszcze do niedawna książki z wątkami LGBT były rzadkością na polskim rynku wydawniczym. Teraz na szczęście pojawia się ich coraz więcej. Dzięki takim autorem jak Adam Silvera mają one szansę na sukces i status poczytnych wśród młodych czytelników. Patrząc po młodych recenzentach „Raczej szczęśliwy niż nie” jestem przekonany, że potencjał jest duży, a otwarcie na tego typu wątki nie jest marginalne. W marcu ukazała się trzecia książka Silvery pod tytułem „Nasz ostatni dzień”. Ja jestem już po lekturze wcześniejszej, czyli „Zostawiłeś mi tylko przeszłość” i mam nadzieję, że niebawem będę mógł opowiedzieć o jednej i drugiej.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz