Małgorzata Łatka „Matnia” (recenzja)

fot. Maciej Januchowski

To drugi tom cyklu z Leną Zamojską. Odwołuje się ona do książki „Kamfora”. Zaczyna się od mocnego akcentu, co tylko zaprasza i zachęca do dalszego czytania.

Co do fabuły

Makabryczne odkrycie nad Wisłą mobilizuje całą krakowską policję i elektryzuje opinię publiczną. Zmasakrowane ciało uniemożliwia identyfikację. Komisarz Jakub Zagórski i jego partner jeszcze nie wiedzą, że to będzie jedna z trudniejszych spraw w ich karierze.
Czy sięgną po nietypowe rozwiązanie i poproszą o pomoc specjalistkę od mowy ciała – Lenę Zamojską, która właśnie pojawiła się w Krakowie?

Lena chce ułożyć sobie na nowo życie. Jej wiedza na temat mowy niewerbalnej już raz pomogła policji zidentyfikować zabójcę zwanego Kamforą, lecz kobieta od czasu spotkania z nim twarzą w twarz żyje w ciągłym strachu. Chcąc uporać się z demonami przeszłości, na własną rękę zaczyna zgłębiać sprawę sprzed lat, dotyczącą Kamfory i jego obsesji…

Zacznijmy od tego, że autorka bogato opisuje życie głównych bohaterów. Te opisy nie są przytłaczające. Jeżeli faktycznie zagłębicie się w lekturę i śledztwo to są one potrzebne w tej całej układance. Tym bardziej, że np. policjanci próbują znaleźć mordercę pierwszej ofiary, a już pojawia się następna. Śledztwo stoi w miejscu, a funkcjonariusze nie mają nawet najmniejszego śladu, by rozwikłać zagadkę. Atmosfera się zagęszcza i trudno jest się oderwać od lektury. Podobnie zresztą jest z sytuacją Leny Zamojskiej. W książce akcja toczy się dwutorowo. Z jednej strony śledzimy działania policjantów, a z drugiej powrót do Krakowa znawczyni mowy niewerbalnej i jej własne śledztwo dotyczące Kamfory i jego siostry.

Zdecydowanie Małgorzata Łatka połączyła w książce kilka gatunków. To mix kryminału, thrillera i powieści psychologicznej. Mix całkiem udany zresztą. Warto zwrócić także uwagę na język powieści. Jest on lekki, ale gdy napięcie narasta autorka świetnie dobiera odpowiednie do tego wyrazy. Choć mogłoby się wydawać, że lektura będzie ciężka ze względu tematykę, to Łatka mile zaskakuje. Pod względem konstrukcji jest też lepiej stworzona niż pierwsza część czyli „Kamfora”, a to pokazuje, że autorka nadal się rozwija i ciężko pracuje nad jakością swoich książek.

Zakończenie, choć nie zdradzę szczegółów, mogę powiedzieć, że mrozi krew w żyłach przy jednoczesnym zachowaniu poczucia realizmu. Na koniec jeszcze ważna informacja dla tych, którzy nie czytali pierwszej części. Choć sporo przegapiliście, to nie musicie tego nadrabiać. Odwołania do „Kamfory” co prawda są, jednak spokojnie można przeczytać drugą część, bez znajomości pierwszej.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

zostaw komentarz